Już właściwie nie miałam nadziei, że w tym sezonie upiekę jagodzianki. Po prostu w tym roku nie ma wcale jagód, bo akurat jak kwitły to przyszedł 8 stopniowy mróz i wszystko szlag trafił. Ale w czwartek dojechały do mnie jagody. Przejechały ok. 200 km i mam. To są i jagodzianki
Składniki:
* 750 g + 3 łyżki do zaczynu, mąki pszennej tortowej
* 150 g cukru (z tego 1 łyżeczkę do zaczynu)
* 300 ml ciepłego mleka (z tego połowa do zaczynu)
* 30 g drożdży świeżych - zaczyn
* 120 g masła roztopionego (ja dodałam jeszcze 3 łyżki oleju)
* 3 jajka całe + 3 żółtka
* szczypta soli
* jagody (mnie poszło prawie litr jagód) wymieszane z 3 łyżkami cukru i 2 łyżki maizeny (można mąkę ziemniaczaną dać)
* kruszonka : 100 g roztopionego masła + 150 g maki + 80 g cukru - wszystko razem wymieszać
Sposób przygotowania:
Zacząć od przygotowania zaczynu z podanych ilości. Odstawić na kilka minut aż zaczyn dobrze wyrośnie. W tym czasie przesiać mąkę z solą do dużej miski. W mniejszej misce ubić na puch jajka z żółtkami i z cukrem, dodać do mąki. Dodać teraz wyrośnięty zaczyn i zacząć wyrabiać. Kiedy ciasto jest już jednolite i gładkie zacząć dodawać stopniowo tłuszcz i cały czas wyrabiać. Kiedy ciasto odkleja się już od dłoni to znaczy, że jest dobrze wyrobione. Miskę nakryć i odstawić ciasto do wyrastania. Powinno podwoić swoją objętość. Wyrośnięte ciasto (połowę wzięłam a druga połowa czekała sobie w przykrytej misce) wyłożyć na stolnicę oprószoną mąką i wyrobić lekko a następnie podzielić na kawałki. Moje miały po ok. 72 g każdy. Każdy kawałek uformować w kulkę a kulki rozwałkowywać na okrągły placuszek i nadziewać jagodami. Mnie wchodziło po 2 czubate łyżki jagód. Zakleić dobrze bułeczkę i od razu układać na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Nakryć i odstawić do wyrastania. Kiedy bułeczki wyrosną, posmarować każdą rozmąconym jajkiem i posypać kruszonką. Wstawić do nagrzanego do 180 stopni piekarnika i piec ok. 25-30 minut. Po upieczeniu odstawić na kratkę do wystudzenia.
Kiedy pierwsze bułeczki zaczynają rosnąć zaczęłam formować bułeczki z pozostałego w misce ciasta. Zanim pierwsze się upiekły to te prawie już wyrosły. Przełożyłam na wolną już blachę, posmarowałam jajkiem i posypałam kruszonką i poszły od razu do pieca.
Najpiękniejsze, jak ty to Krysiu robisz,że one takie kształtne?
OdpowiedzUsuńAlu kochana, ważę sobie każdy kawałek ciasta tak samo jak do pączków. Rozwałkowany placuszek ciasta układam w zagłębieniu dłoni. Ciasto tyle samo, dłoń ciągle ta sama to i bułki jednakowe. W piekarniku jednak troszkę się deformują rosnąc, bo sklejają się ze sobą choć odstępy spore zostawiam
Usuń