Ot taki spontaniczny wypiek chleba na głodnych odrzutach zakwasu, które stały w lodówce 3 lub 4 tygodnie. Zaryzykowałam wymieszać ciasto i zostawiałam do rana, z myślą że jak się uda to bardzo dobrze a jak nie to trudno. Jeden chleb więc i mąk duzo nie straciła bym. Ale rano jak wstałam to zadziwił mnie że zwiększył swoją objętość dwukrotnie. Już wtedy powinnam włączyć piekarnik i wstawić chleb ale pospałam sobie jeszcze prawie 2 godziny. No i chyba ciutkę przerósł. Na razie jestem zadowolona z efektu
Jak rozkroję to pokażę co jest w środku i dopiszę co robiłam
Lekko ciepły jeszcze . Ukroiłam w miejscu, gdzie jest trochę niższy. Dalej jest lepiej. Tak jak pisałam, odrobinę przerośniety.
Chleb dla leniwców:
* ok. 70 g zakwasu głodnego wprost z lodówki (ja użyłam takich odrzutów zakwasu, które bez karmienia stały sobie w lodówce ok. 3 tygodni)
* ok. 500 g mąki . I tu namieszałam ile wlezie. Mąki Babuni biedronkowej miałam ok. 320 g. A potem dodawałam to co w torebkach się kończyło. Żytnia chlebowa ze 70 g, pszenna chlebowa też ok. 70 g i reszta to pszenna razowa.
* woda (dałam wprost z dzbanka) - ok. 350-400 ml
* 1,5 łyżeczki soli rozpuszczone w 1 -2 łyżkach wody
Najpierw zakwas wymieszałam z ok. 250 ml wody. Stopniowo dodawałam mieszaninę mąk i mieszałam po prostu łyżką. Kiedy ciasto wydawało mi się, że ma za dużo mąki to po prostu dolewałam wody. Ciasto nie powinno być za bardzo luźne, a raczej trochę nawet zwarte powinno być. Miskę z ciastem przykryłam i zostawiłam na ok. 1 godzinę. Po tym czasie dolałam wodę z solą. I teraz już dokładniej trochę wymieszałam ale znów łyżką. Całość przełożyłam do keksówki 30 x 11 - mierzona górą. Keksówkę spryskałam carlexem. Wierzch ciasta wygładziłam mokrą dłonią i keksówkę wstawiłam do zamykanego pojemnika na ciasto. I tak sobie stało w tym pojemniku ok. 11-12 godzin.
W tym czasie wyrosło do brzegów keksówki. Piekarnik nagrzałam do 220 stopni a w rogu był wstawiony kubek z wodą. Wstawiłam keksówkę do piekarnika i piekłam ok. 40-45 minut. Po ok. 20 minutach kubek z wodą wyjęłam i piekłam już bez pary.
Po upieczeniu wyjęłam i sprawdziłam stukając w spód chleba, czy jest upieczony. Głuchy odgłos upewnił mnie że jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz