Nie wiem czemu tak się nazywa, Przepis mam od wiek wieków pod tą właśnie nazwą. Na amen o nim zapomniałam. Jest z nim trochę roboty, ale warto poświęcić mu czas. Teraz widzę głównie "ciasta" bez pieczenia albo "mieszane łyżką". A ja zaś swoje warstwowe . Bo chcę, bo lubię, bo takie mi smakują. I w nosie mam opinie typu "komu by się chciało", bo mnie się chce.
Składniki:
Ciasto:
* 2 szklanki maki pszennej tortowej
* 1 szklanka cukru
* 2 szklanki śmietany kwaśnej 18%
* 2 całe jajka
* 1 łyżka sody zgaszona 1 łyżką octu (po prostu trzeba razem wymieszać)
Dodatkowo do ciasta:
* 2 x 1,5 łyżki maku (ja miałam mak mielony ale fajniej będzie wyglądać mak bez mielenia go)
* 2 łyżki wiórków kokosowych
* 2 x 1,5 łyżki kakao
Krem budyniowy:
* 600 ml mleka
* 2 łyżki mąki pszennej (odmierzyć z górką)
* 2 łyżki skrobi ziemniaczanej (odmierzyć z górką ale nie kopisto)
* 1 szklanka cukru (mozna dać mniej bo ciasto wychodzi słodkie)
* 4 żółtka
* 250-300 g masła temperatura pokojowa (dałam 300g)
* sok z połowy cytryny
Do odmierzania składników zawsze używam szklanki o pojemności 250ml
Sposób przygotowania:
Całą pracę najlepiej zacząć od ugotowania budyniu, który musi wystygnąć do temperatury pokojowej.
1 szklankę mleka wlać do miski a resztę do garnka i wstawić do gotowania. Do mleka w misce dosypać cukier, obie mąki, dodać żółtka. Bardzo dokładnie rozmieszać. Kiedy mleko się zagotuje, zdjąć garbek i gorące mleko wlewać stopniowo do miski, cały czas mieszając dość energicznie. Teraz całość przelać ponownie do rondelka i ustawić na grzanie. Mieszając doprowadzić do zagotowania się budyniu. Zdjąć z ognia, nakryć budyń folią w kontakcie i odstawić do zupełnego wystudzenia. Kiedy budyń wystygnie, należy najpierw utrzeć masło do białości i nie przerywając ubijania, dodawać po łyżce budyń. Kolejną łyżkę budyniu dodać kiedy poprzedni doskonale jest utarty z masłem. Na koniec dodać sok z cytryny i już krótko zmiksować. Cały krem podzielić na 4 równe części.
Ciasto zacząć od przygotowania 5 arkuszy papieru do pieczenia. Na odwrotnej stronie każdego z arkuszy narysować sobie prostokąt o wymiarach 21,5 x 32,5 (ja mam takiej wielkości spód foremki w której później składałam całe ciasto). Włączyć piekarnik na 180 stopni z grzaniem góra dół. W piekarniku powinna być blacha z jego wyposażenia, najlepiej odwrócona do góry dnem, bo będzie nam wygodniej zsuwać papier z ciastem na nią a potem zsuwać z blachy na podkładkę.
Do dużej miski wsypać cukier i wbić jajka. Ubić przez ok. 5 minut. Ciągle miksując dodać śmietanę i cały czas miksować. Jak już śmietana będzie zmiksowana z jajkami, dosypywać po łyżce mąk, aż do wyczerpania składników. W filiżance zalać sodę octem i rozmieszać, dodać do ciasta i już krótko zmiksować. Całe ciasto podzielić na 5 równych części, do 5 miseczek. Do jednej części dodać wiórki i wymieszać. Ciasto wylać na przygotowany arkusz papieru i rozsmarować po widocznym od spodu narysowanym konturze. Najwygodniej żeby papier już był ułożony na jakiejś tacy/podkładce, z której będziemy zsuwać na blachę w piekarniku. Pieczemy ok. 7-10 minut (w tym starym przepisie było napisane, że pieczemy 15 minut, Chyba węgielki bym wtedy wyjęła). Kiedy ciasto się piecze, bierzemy dwie miski z ciastem i do każdej z nich dodajemy po 1,5 łyżki maku. I już pierwsze ciasto można rozsmarować na papierze. Wyjąc pierwsze, kokosowe ciasto i od razy wstawić ciasto z makiem. I kolejne ciasto z makiem rozsmarować na papierze i wstawić do pieczenia kiedy pierwsze makowe jest upieczone. Kiedy makowy drugi blat się piecze, do ostatnich misek dodać po 1,5 łyżki kakao i dobrze wymieszać. Pieczemy dokładnie tak samo jak poprzednie blaty.
Wszystkie 5 blatów ciasto powinno dobrze wystygnąć. Ciasto jest dość mocno przyklejone do papieru. Najwygodniej jest go odwrócić papierem do góry i wtedy stopniowo papier odklejać.
Ułożyć na tacy/podkładce pierwsze ciasto kakaowe. Rozsmarować na nim 1/4 kremu. Na krem ułożyć ciasto makowe. Rozsmarować 1/4 kremu. Teraz ułożyć ciasto kokosowe i znów 14 kremu rozsmarować. Kolejne jest makowe i 1/4 kremu. I ostatnie ciasto jest kakaowe. Wstawić ciasto do lodówki, do schłodzenia. Na schłodzone ciasto wylać ulubioną polewę czekoladową. U mnie tradycyjnie jest to ganache, czyli czekolada deserowa rozpuszczona w śmietance kremówce 30%.
Krysiu, to ciasto jest takie twoje, cudo
OdpowiedzUsuńCiasto pychota.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o ganasz, to w jakich proporcjach czekolada i śmietanka?
OdpowiedzUsuń100g czekolady na 100ml śmietanki. Śmietanki może być trochę mniej.
UsuńHallo, Krystyna brawo!! " Bo chcę, bo lubię, bo takie mi smakują. I w nosie mam opinie typu "komu by się chciało", bo mnie się chce. "
OdpowiedzUsuńja tez jestem takiego samego zdania .
wygląda przepysznie, jeszcze tego ciasta nie upiekłam , ale mam taki zamiar ,troch mnie powstrzymują te szklanki zamiast gramy ,bo nie wiem czy moja szklanka ma taka sama pojemność co twoja i jeszcze tez nie wiem czy te łyżki maja być płaskie itp.
Pozdrawiam