Ot, takie zwykłe porosołowe. Tydzień temu był rosół i zostało mięso. No i mus było je wykorzystać. Przepisu na nadzienie nie będę dokładnie opisywać, bo nie trzymałam się żadnych proporcji. Ale pokażę moją metodę lepienia pierogów i przepis na samo ciasto
Ciasto na pierogi:
* 3 szklanki mąki - tu użyłam maki tortowej, w takim zielonym opakowaniu. Bardzo dobrze się spisała
* 1 szklanka gorącej wody )gorącej a nie ciepłej)
* 2-3 łyżki oleju (jak zawsze, olej z pestek winogron dałam)
* sól do smaku (ok. 1/2 małej łyżeczki)
W misce wymieszałam mąkę z solą. Zaczęłam dolewać stopniowo gorącą wodę i od razy łyżką mieszałam. Na koniec dolałam olej. Ciasto zaczęłam zagniatać w misce. Czasami trzeba dodać jeszcze 2-3 łyżki wody. Kiedy ciasto już dobrze mi się połączyło i widziałam, że wody będzie wystarczająca ilość (ciasto jest miękkie ale nie może być rzadkie. Ma być plastyczne ale nie za miękkie), wyjęłam z miski na blat i wygniatałam dopóki nie stało się jednolite i lśniące. Ciasto włożyłam do miski a miskę dokładnie nakryłam. Ciasto odpoczywało w misce przez ok. pół godziny. Po tym czasie odcięłam ok. 1/4 ilości ciasta i utoczyłam z niego wałeczek o średnicy 2,5 - 3 cm. Wałeczek pokroiłam na kawałki o długości ok. 2 cm. W momencie jak zaczęłam kleić pierogi, to nastawiłam na ogień, spory garnek z wodą posoloną.
Każdy z kawałków osobno wałkowałam na okrąg.
Z takiego placuszka robiłam pieroga i dopiero brałam się za kolejny kawałek ciasta.
Placuszek układam na lewej dłoni i układam dużo nadzienia. Może się wydawać, że jest go za dużo, ale ciasto jest na tyle plastyczne, że rozciąga się i brzegi dają się spokojnie zlepić.
Wałkowanie kawałka, nadziewanie go i od razu zlepianie , powoduje to, że pozostałe odcięte kawałki ciasta nie obsychają i pierogi idealnie się sklejają później.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz