Miał być "sernik o Indochinach" z książki "Lubię", ale u mnie jak zawsze pośpiech i teraz mogę tylko powiedzieć , że inspirowałam się tym przepisem. Oczywiście podam dokładnie to co ja zrobiłam, a gdyby ktoś chciał upiec tak jak oryginał nakazuje to odsyłam do książki lub jeszcze lepiej, bo na blog Małgosi i Piotra . (klik)
Nie wiem czy duża różnica jest pomiędzy oryginałem a moją wersję, ale mogę powiedzieć, że mój wyszedł zarąbisty w smaku. Gorąco polecam, bo roboty przy nim tyle co nic, nawet robota czy miksera nie musiałam uruchamiać. Ale wyszedł genialny w smaku. Do tego idealnie gładki i kremowy.
Składniki:
Spód sernika:
U mnie to zwykłe herbatniki pokruszone i wymieszane z roztopionym masłem.
Przygotować tortownicę o średnicy 26-27 cm ( użyłam 27 cm) tzn. spód wyłożyć papierem do pieczenia. Wysypać wymieszane z masłem pokruszone herbatniki i rozłożyć równą warstwą po dnie tortownicy. Następnie ubić spodem kubka/szklanki. Podpiec w 180 stopniach przez 10-12 minut. Wyjąć i całkowicie wystudzić.
Masa serowa:
* 1 kg twarogu sernikowego zawierającego 18% tłuszczu
* 530 g mleka skondensowanego słodzonego
* 40 g mąki ziemniaczanej
* 500 ml mleczka kokosowego ( i tu małe perturbacje miałam. Otworzyłam karton z mleczkiem a ono takie bardzo płynne było. No to otworzyłam puszkę, gdzie było 400 ml mleczka ale gęstego. Uzyłam całą puszkę tego gęstego i dolałam 100 ml tego płynnego)
* 6 całych jajek
* szczypta soli
* dałam trochę suszonej trawy cytrynowej do sernika. Tak ok. 1/2 maleńkiej łyżeczki. Tego składnika nie było ale mnie coś na oczy padło i dodałam.
Twaróg sernikowy rozprowadziłam rózgą (i cały sernik tylko rózgą robiłam, nie dotykając miksera) aby stał się bardziej jednolity. Następnie dosypałam mąkę ziemniaczaną i wymieszałam. Potem wlałam mleko skondensowane i dodałam szczyptę soli. Wymieszałam dokładnie. Następnie wbijałam po jednym jajku, za każdym razem mieszając aż składniki idealnie połączą się. Na koniec dodałam mleczko kokosowe i trawę cytrynową i również wymieszałam do idealnego połączenia.
Całość masy wlałam do tortownicy. Kilka razy stuknęłam spodem o blat, żeby pozbyć się pęcherzyków powietrza. Sernik wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 150 stopni - z włączonym termoobiegiem i piekłam 30 minut a po tym czasie zwiększyłam do 160 stopni również termoobieg i piekłam kolejne 20 minut. W trakcie pieczenia możemy sobie popatrzeć tylko przez szybkę, nie otwierając piekarnika. Po upieczeniu, piekarnik wciąż musi być zamknięty i sernik tak sobie w nim dochodzi przez co najmniej 30 minut. Dopiero teraz można bardzo delikatnie uchylić drzwiczki piekarnika ale sernik musi zostać w nim do zupełnego wystudzenia. Wystudzony należy wstawić do lodówki na kilka godzin. Ja piekłam późnym popołudniem i sernik przespał całą noc w lodówce.
Krem limonkowy (lime curd):
* 125 ml soku z limonek (u mnie wystarczyły na tę ilość 3 dorodne limonki)
* 150 g cukru (zwykły cukier)
* 100 g masła
* 3 jajka (te miałam spore)
* można zetrzeć dodatkowo skórkę z limonek i dodać ale wtedy cały krem należy przelać przez sitko.)
Do miski wlać sok z limonek, dodać cukier i masło pokrojone na malutkie kawałeczki. Miskę ustawić w kąpieli wodnej (tzn. garnek z gotującą się wodą) ale tak, żeby miska nie dotykała do wody. Składniki mieszamy dotąd aż utworzą jednolitą masę. W drugiej misce należy dobrze roztrzepać trzepaczką jajka. Ciepłą masę należy powoli dolewać do jajek i przez cały czas należy mieszać. Kiedy wszystkie składniki połączą się, całość przelewamy ponownie do miski a miskę ponownie ustawiamy w kąpieli wodnej. Przez cały czas należy mieszać (ja robię to trzepaczką taką jak do jajek). Masa w misce bardzo ładnie zgęstnieje. Wtedy możemy zdjąć miskę z garnka i przykryć masę folią w kontakcie (folia musi stykać się z powierzchnią kremu). Wystudzić. Krem rozsmarować na serniku. Teraz możemy udekorować otartą skórką z limonki.
Krysiu wygląda rewelacyjnie :) aż żałuję, że tylko jest na zdjęciu. Pozdrawiam M
OdpowiedzUsuńDziękuję Małgosiu. Myślę że niepotrzebnie zwiekszałam temperaturę w połowie pieczenia. Chyba wtedy jeszcze bardziej kremowy mógłby być
UsuńNo i teraz sobie będę pluła w brodę, że nie kupiłam tego sera, co to do mnie mrugal ze sklepowej półki :D
OdpowiedzUsuńpowiem Ci, że w książce jest napisane "1 kg twarogu" i ani słowa więcej o tym jaki to ma być. Ja miałam ten 18%, gdzie lada moment termin się kończył. Nakupiłam jak był i trzymałam w lodówce. Teraz ani w sklepie już nie ma, ani w lodówce.
Usuńwygląda tak pięknie, ze szkoda, że nie mogę się poczęstować
OdpowiedzUsuńżałuję, że nie ma jakiegoś ciastociągu bo bym chetnie Ci wysłała. Sernik godny wypróbowania
Usuń