wtorek, 31 grudnia 2019

Sernik advocatowy

Przepis już jest na blogu, ale go powtórzę. Nic nie zmieniałam w przepisie bo sernik wychodzi doskonały. Rodzina orzekła, że to moje ciasto nr 1. No to co tu zmieniać, jeżeli jest doskonałe ?




Składniki:

Spód i boki ciasta:

* zrobiłam ze zmielonych ciastek zbożowych, które odkryłam w szafce. (tym razem zrobiłam z ciastek "florianek", zbożowych z czekoladą) a samej czekolady już nie dawałam) 
* 50 g czekolady gorzkiej
* ok. 70 g masła


Do rondelka włożyłam masło, które roztopiłam. Dodałam posiekaną czekoladę, chwilkę poczekałam   a następnie wymieszałam i wlałam do ciastek. Wszystko razem dokładnie wymieszane zostało i całość wysypana na dno formy o średnicy 27 cm. , wyłożonej wcześniej papierem do pieczenia. Rozłożyłam w miarę równo pokruszone ciastka po dnie formy a następnie dnem szklanki zaczęłam wyrównywać, formując przy tym boki. Formę wstawiłam do lodówki. Czekała tyle, ile było mi potrzebne do przygotowania masy serowej.

Masa serowa:

* 1 kg twarogu sernikowego śmietankowego (24% tłuszczu)
* 250 g mascarpone
* 5 jajek
* 1 opakowanie budyniu waniliowego (ja używam budyń z dodatkiem ziarenek wanilii)
* 200 g śmietanki kremówki (kubek o takiej pojemności był)
* Advocat - tyle ile śmietanki było objętościowo w kubku lub trochę więcej tzn. ok. 250 ml
* 1 szklanka cukru pudru (chyba dałam mniej, bo sypałam łyżką z torebki)

Do miski włożyłam twaróg i mascarpone, wbiłam jajka i dałam puder. Mikserem wymieszałam jedynie do momentu połączenia się składników. Teraz dodałam kremówkę, advocat i budyń. I krótko mikserem wymieszałam. Piekarnik nagrzać do 150 - 160 stopni , ustawiając wcześniej na jego dnie szerokie a płaskie naczynie, napełnione wodą. Wyjąć formę z lodówki i wlać delikatnie masę serową. Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec ok. 1 godz. i 15 minut. Wierzch ciasta nie powinien się zrumienić. Gdyby zaczął, należy zmniejszyć temperaturę. Upieczony powinien mieć ścięty wierzch (sprawdzam dotykając palcem po prostu). Wyłączyć piekarnik i uchylić drzwiczki piekarnika. Zostawić na ok. pół godziny. Po tym czasie wyjąć i odstawić na kratkę do zupełnego wystudzenia. Zimny wstawić do lodówki (u mnie nocował w lodówce). Rano należy zrobić polewę

Polewa advocatowa:

* 200-250 ml advocata
* 200 ml śmietanki kremówki
* 3 łyżeczki żelatyny (płaskie)
* woda do namoczenia żelatyny (ok. 3 łyżek wody)

Żelatynę wymieszać z wodą i odstawić do napęcznienia. Do miski wlać kremówkę i dolać advocat. Ustawić miskę w kąpieli wodnej. Podgrzewać, co jakiś czas mieszać. Kiedy kremówka z advocatem jest już mocno ciepła, zdjąć miskę z kąpieli i dodać żelatynę. Mieszać aż cała żelatyna się rozpuści. Schłodzić ok. 5 minut. Wyjąć sernik z lodówki i bardzo delikatnie, łyżka po łyżce wylewać polewę , zaczynając od brzegów sernika. Kiedy mamy już cienką warstwę polewy, odczekać chwilkę aż się zetnie. Dość szybko się ścina bo sernik jest zimny. Wylewać kolejną warstwę aż do wyczerpania się polewy w misce.  Ja na wierzch dałam wiórki czekoladowe. Wstawić sernik ponownie do lodówki. Po ok. godzinie, jest gotowy do jedzenia. 



Polewa lśni niczym lustrzana




a tu fotka kawałeczka sernika wyjęty z lodówki podanego z dżemem z kumkwatów, który własnie usmażyłam



sobota, 28 grudnia 2019

Ciasto daktylowe

Taki właściwie torcik. Jak zwał tak zwał, ale wreszcie wykorzystała zakupione wcześniej daktyle. Dzisiaj to nie był mój dzień do pieczenia. Nic mi nie szło tak jak powinno. Brzoskwinie, które miały być w masie śmietanowej, były ale na desce do krojenia. Biszkopt makowy pierwszy nie wyszedł a drugiemu też mam wiele do zarzucenia.  Ale ciasto jest. I jest naprawdę wyjątkowe pyszne. Ciężko mi zrobić zdjęcie bo jest bardzo wysoki kawałek, który na talerzyku może jedynie leżeć




Składniki:

Ciasto daktylowe:

* 200 g daktyli (takich już bez pestek)
* 250 g mocnego espresso
* 1 łyżeczka sody

* 250 g mąki
* 3 łyżki kakao (zważyłam i było go 30 g)
* 1 łyżeczka proszku do wypieków

* 150 g miękkiego masła
* 2 całe jajka (temperatura pokojowa)
* 180 - 200 g cukru drobnego do wypieków

Biszkopt makowy:

* 5 jajek - rozdzielić na białka i żółtka
* 5 łyżek mąki
* 5 łyżek maku mielonego suchego
* 6 - 7 łyżek cukru drobnego do wypieków

Przełożenie:

* 250 g mascarpone
* 500 g śmietanki kremówki
* kilka połówek brzoskwiń konserwowanych

Sposób przygotowania:

Daktyle drobno pokroić. Zalać gorącym espresso i ustawić na ogniu. Dodać sodę i przemieszać. Doprowadzić do zagotowania i gotować ok. 1 minuty. Rondel z daktylami przykryć i odstawić do wystudzenia. Wymieszać mąkę z kakao i proszkiem. Miękkie masło ubić do białości razem z cukrem. Do masła dodać najpierw jedno jajo i dobrze utrzeć a następnie drugie i ponownie dobrze utrzeć.   Masę daktylową przełożyć do miski i dodać suche produkty. Zmiksować razem. Dodać utarte masło. Dobrze razem ubić mikserem. Ciasto podzielić na dwie części. Formę o średnicy 26 cm wyłożyć papierem i rozsmarować jedną część ciasta. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 170 stopni i piec ok. 20-30 minut. Wyjąć i razem z papierem zsunąć na deseczkę do przestudzenia. Tak samo upiec należy drugi blat ciasta.
Na biszkopt makowy należy wymieszać mąkę z makiem i proszkiem. Białka przełożyć do miski i ubić na pianę. Następnie dodawać po łyżce cukier wciąż ubijając. Kiedy piana będzie bardzo sztywna i szklista należy dodawać po jednym żółtku, za każdym razem krótko ubijając.  Na koniec wsypać suche produkty i wymieszać już łopatką. Ciasto wlać do formy o średnicy 26 cm z wyłożonym dnem papierem. Piec ok. 30-40 minut w temperaturze 170 stopni . Upieczony wyjąc i wystudzić a następnie przeciąć na dwa blaty.
Do miski dać mascarpone i wlać kremówkę. Ubijać na gęsty i sztywny krem. Brzoskwinie drobno pokroić.
Formę wyłożyć czystym papierem (samo dno) i ułożyć na dnie ciasto daktylowe. Wyłożyć część masy śmietanowej i posypać brzoskwiniami. Na wierzch ułożyć blat makowy, posmarować go kremem i tez posypać brzoskwiniami ( czego ja nie zrobiłam bo zapomniałam o leżących obok brzoskwiniach). Ułożyć kolejny blat (ja dałam makowy ale tu jak kto chce) i ponownie masa i brzoskwinie. I tak do końca. Wierzchni blat również posmarować masą i ułożyć brzoskwinie. Wstawić do lodówki i tam przechowywać.






środa, 25 grudnia 2019

Chałka jogurtowa

Taka powtórka dzisiaj, bardzo już starego przepisu. Moje forumowe koleżanki pieką ją dosyc często a ja nic. No to przy święcie nadrabiam. Jedyną zmianą jaką dokonałam, to tylko dodatek skórki otartej z cytryny



Składniki:

- 250 g mąki (u mnie typ 550)
- 1 jajko ( rozbełtać i część zostawić do posmarowania chałki)
- 100 ml jogurtu naturalnego ( powinien byc gęsty)
- 1 łyżeczka suchych drożdży
- 4 - 6 łyżek cukru
- 4 łyżki mleka 
- 1 łyżka masła ( miękkiego)
- 1/2 łyżeczki soli (łyżeczki kawowej) lub 1/3 łyżeczki herbacianej

Drożdże wymieszać z cukrem(mała łyżeczka cukru) i ciepłym mlekiem. Zostawić na kilka minut aż się napuszą. Do miski wsypać mąkę i sól. Dodać masło, jogurt, resztę cukru i podrośnięte drożdże. Dobrze wyrobić. Odstawić na ok. 1 godzinę w przykrytej misce, do wyrośnięcia. 
Następnie, uderzyć ciasto rękę aby wyleciał gaz. Wyłożyć na blat i podzielić na 3 części. Każdą z części delikatnie rozwałkować na długi i wąski prostokąt. Każdy z prostokątów zrolować jak roladę. Powstaną nam 3 wałeczki, które zaplatamy jak warkocz typowej chałki. Wkładamy do posmarowanej masłem foremki-keksówki . Odstawiamy do wyrośnięcia w przykrytej folią keksówce. Chałka powinna dużo urosnąć. Przed wstawieniem do piekarnika, smarujemy jajkiem i posypujemy czym kto lubi: makiem, kruszonką.
Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni i pieczemy ok. 30 - 40 minut.

Niżej fotka robiona innym telefonem  a chałka dopiero co wyszła z pieca


Ukroiłam taką gorącą. Kolory dziwnie przekłamane, ale nic na to nie poradzę. Za to widać bardzo delikatną strukturę ciasta






poniedziałek, 23 grudnia 2019

Strucla z makiem

W tym roku rodzina stwierdziła, że chcą struclę makową na święta. No i tak na raty robiona ale jest. Na razie stygnie sobie i dopiero rano ją ukroję. Ale zapowiada się nieźle. Ma odrobinę szwanku na urodzie, ale to raczej w niczym nie przeszkadza.
Fotka bardzo marnej jakości, bo światło w kuchni też byle jakie





Składniki:

Ciasto:

* 500 g mąki
* 150 - 160 g masła
* 2 całe jajka
* 3 żółtka (białka pozostawiamy bo będą potrzebne)
* cukier puder kilka łyżek (dałam chyba ok. 5 łyżek)
* ok. 80 ml śmietanki kremówki
* 50 g drożdży

Masa makowa:

* 400 g maku mielonego suchego
* 500 ml mleka
* 100 g masła
* 4 łyżki miodu
* cukier (ok. pół szklanki)
* bakalie (dałam posiekane migdały, rodzynki wcześniej namoczone, suszone śliwki, suszone morele, skórkę pomarańczową)
* 1 żółtko (białko zostawiamy do posmarowania ciasta)
* 3 białka (te pozostałe od ciasta) 
* aromat (można dać trochę np. amaretto czy naturalny ekstrakt migdałowy)

Sposób przygotowania:

Całą pracę nad struclami należy zacząć od przygotowania masy makowej. Ja zrobiłam ją dzień wcześniej. 
Zagotować mleko razem z cukrem i masłem. Dodać cały mak i mieszając , gotować na małym ogniu aż mak wypije całe mleko. Zdjąć z ognia, lekko przestudzić a następnie dodać miód i bakalie. Dokładnie wymieszać. Przełożyć masę do miski i pozwolić jej dobrze wystygnąć. Miskę przykryć folią spożywczą i wstawić do lodówki. Masę makową będziemy wykańczać tuż przed zwijaniem strucli. Odpowiednio wcześniej wyjąć ją z lodówki aby się ogrzała do temperatury pokojowej. Dodać żółtko i wymieszać. Z białek ubić pianę sztywną i delikatnie wymieszać z masą makową. Podzielić na dwie równe części i rozkładać na przygotowanym cieście.

Ja całe ciasto przygotowałam przy pomocy malaksera i wtedy trwa to dosłownie 3 minuty.
Do misy malaksera wsypać mąkę i dodać cukier puder, krótko pokręcić aby tylko napowietrzyć. Masło pokroić na mniejsze kawałki (nie musi być bardzo zimne, ale powinno być jednak chłodne) i dorzucić do misy. Drożdże wymieszać w kremówce do momentu aż się rozpuszczą. Wlać do mąki. Dodać również żółtka i jajka. Zamknąć misę malaksera i włączyć. Po krótkiej chwili mamy już gotowe ciasto. (
Jeżeli ktoś nie ma malaksera, wszystko te czynności można zrobić ręcznie. Mąkę z pudrem posiekać z masłem a następnie dodać pozostałe składniki i wyrobić ciasto.)
Wyjąć ciasto z malaksera na blat oprószony mąką i krótko zagnieść a następnie podzielić na dwie równe części. Następnie każdą z części ciasto rozwałkować na duży prostokąt (u mnie to było. ok. 42-42 cm x 30-31 cm). Ciasto posmarować tym pozostawionym białkiem i rozłożyć masę makową. Rozprowadzić ją tak aby była ok. 2 cm od obu długich boków i jednego krótkiego a ok. 4 cm od drugiego krótkiego boku ciasta. Najpierw delikatnie założyć na masę makową te pozostawione długie boki a następnie zacząć rolować od krótkiego boku z małym odstępem do boku z większym odstępem masy od brzegu. Należy zwrócić uwagę aby aby brzegi ciasta nie rozwinęły się w czasie rolowania. Ciasto ułożyć na dużym kawałku papieru, sklejeniem do spodu. Zawijać w papier dwa razy, zwracając przy tym uwagę aby spód ciasta (to sklejenie) i końce papieru były pod spodem, a papier powinien mieć luz nad ciastem ok. 1 cm. U mnie pomiędzy struclę a papier wchodzi dłoń na płasko. 
Bardzo ostrożnie przełożyć strucle na blachę do pieczenia (można też przełożyć do długich keksówek, ale tak aby strucle miały jeszcze miejsce do wyrastania na boki.). I teraz ciasto powinno sobie wyrosnąć aby wypełnić cały papier w który jest zawinięty. Ja wstawiłam blachę ze struclami do piekarnika nagrzanego do 40-50 stopni . Jak zobaczyłam, że już ładnie wyrosło, to podkręciłam temperaturę do 175 stopni i piekłam jeszcze ok. 40 - 45 minut. Przez papier wyraźnie widać, jak strucla się zarumieniła. Mój piekarnik zrobił mi psikusa, bo strucla która była w głębi trochę za mocno się przyrumieniła. 
Wyjąc blachę ze struclami z piekarnika i odstawić na bok. Po kilku minutach przeciąć papier na górze strucli i zostawić do zupełnego wystudzenia lub jeżeli mamy wprawę, spróbować przenieść je takie ciepłe, razem z papierem, na deseczkę. Jeszcze lekko ciepłe strucle polewamy lukrem jeżeli ktoś lubi. Można polać czekoladą lub jedynie oprószyć cukrem pudrem.
Należy bardzo uważać przy przenoszeniu ciepłych strucli bo istnieje duże prawdopodobieństwo, że nam się połamią. Ja do przenoszenia użyłam cienkiej ale sztywnej deseczki, którą lekko delikatnie podkładałam  pod jedną struclę i za pomocą tej deseczki przenosiłam na deskę, na której całkowicie sobie wystygły. Dzięki temu, że nie wyjmowałam papieru spod spodu, łatwiej było manewrować gorącymi struclami.






sobota, 21 grudnia 2019

Sernik wiedeński

Klasyk. Robiony po mojemu. Ale bez spodu i z ganache na wierchu. A w środku trochę rodzynków i skórki pomarańczowej.





Składniki:

* 1,3 kg twarogu tłustego
* 10 jajek - rozdzielić na : 6 całych jajek + 4 żółtka  (razem) i  4 białka (na pianę)
* 200 g roztopionego i schłodzonego masła
* 1 opakowanie budyniu waniliowego (mam z dodatkiem wanilii budyń)
* 1,5 szklanki cukru drobnego
* dodatki jakie kto lubi. U mnie skórka pomarańczowa smażona plus garstka rodzynek
* ganache (100 g czekolady deserowej i 100 g kremówki)

Sposób przygotowania:

Wszystkie składniki miałam w temperaturze pokojowej.
Twaróg zmielić w maszynce dwa razy (ten drugi raz to normalnie gehenna dla mnie była). Przełożyć do dużej miski i wlać schłodzone masło, dodać budyń i  masło. Razem ukręcić na jednolitą masę.  ^ jajek i 4 żółtka ubić ze szklanką cukru na puszystą, wręcz białą masę. Mnie ubijanie zajęło ok. 8 minut. Dodać do masy serowej i ukręcić do dokładnego połączenia się składników. Z białek ubić sztywną pianę, dodając na koniec ubijania po łyżce pozostałego cukru. Dodać do masy serowej i bardzo delikatnie wymieszać szpatułką. Na koniec dodać skórkę pomarańczową i rodzynki, wcześniej namoczone i posypane mąką. Masę serową przelać do tortownicy o średnicy 27-28 cm, z wyłożonym na dnie papierem do pieczenia.
Piekarnik nagrzać do 200 stopni. Na dnie piekarnika ustawić wcześniej naczynie z wodą.  Wstawić sernik do piekarnika i po 10 minutach zmniejszyć temperaturę do 150 stopni. Piec jeszcze ok. 1 godziny. Po tym czasie uchylić drzwiczki piekarnika (ja wkładam rękawicę kuchenną) i tak zostawić sernik do zupełnego wystudzenia.
Na zimny sernik wylać ganache.





sobota, 14 grudnia 2019

Ciasto "Narine"

to nie jest ani moja nazwa ani mój przepis. Podpatrzyłam u Ingi Avak i po prostu zrobiłam. Zaintrygowało mnie prawie że biszkoptowe ciasto z miodem, które po upieczeniu jest jak decha. Smarowanie ciasta po papierze to gehenna. Pierwszy blat zanim rozsmarowałam to wszystko było w tej miodowej masie i wszystko się kleiło. Kolejne już łatwiej mi szły. Starałam się równo rozsmarować ale ono i tak równe po upieczeniu nie jest. Widać taka jego uroda. Ale za to jest przepyszne w smaku. Blaty z deski zrobiły się puchate, mięciuteńkie.








Składniki:


Ciasto:

* 5 jajek (moje były spore jajka, na pewno większe niż sklepowe "L")
* 1 szklanka cukru drobnego (taka niepełna)
* 4 łyżki miodu
* 1 łyżeczka sody
* 400 g mąki
* 50 g kakao

Krem:

* 1 szklanka mąki
* 1 szklanka cukru (niepełna)
* 1 litr mleka
* 200 (temperatura pokojowa - dodajemy do gorącego budyniu) + 100 g masła (powinno być bardzo, bardzo miękkie, dodajemy do zimnego budyniu)
* 1 kieliszek koniaku (lałam wprost z flaszki i wg mnie to było ok. 50 ml)

Sposób przygotowania:

Najlepiej zacząć od ugotowania budyniu - kremu. W rondlu wymieszać mąkę i cukier. Dolewać stopniowo mleko i cały czas energicznie mieszać. Rondel ustawić na ogniu. Podgrzewać, przez cały czas mieszając. Szczególnie dokładnie mieszać przy brzegu dna rondla, bo tam lubi mąka się zbierać i przywierać. Ciągle mieszając doprowadzić do zagotowania. Budyń nie będzie zbyt gęsty. Odstawić na jakieś 10 minut, co jakiś czas mieszając, żeby nie zrobił się wierzchu budyniu kożuch. Kiedy budyń będzie lekko przestudzony, pokroić na małe kawałki masło (200 g) i wrzucić do budyniu,. Mieszać dopóki całe masło nie roztopi się i nie połączy bardzo dokładnie z budyniem. Teraz wierzch budyniu nakryć folią i odstawić do zupełnego wystudzenia. Zanim budyń wystygnie, my pieczemy blaty ciasta.

Do dużej miski wbić całe jajka i dodać cukier. Ubijać do białości.  Mnie zajęło to ok. 8 - 10 minut  (na biszkopt trzeba by ubijać jeszcze trochę). Miód wymieszać z sodą. Dodać do ubitych białek i krótko razem ubić. Mąkę wymieszać z kakao. Stopniowo dodawać do masy jajecznej. Powstanie dosyć gęste i lepkie ciasto. Całe ciasto podzielić na 4 równe części. Ja najpierw podzieliłam na dwie równe a potem każdą z nich, ponownie na dwie części. Formę o rozmiarze 24 x 36 cm odwrócić do góry dnem. Lekko posmarować masłem w kilku miejscach (chodzi o to aby papier się za bardzo nie przesuwał). Wyłożyć 1 z części ciasta i rozsmarować równo z brzegami formy. Piekarnik nagrzać do 175-180 stopni i wstawić formę z ciastem . Pieczemy ok. 8-10 minut. Zdejmujemy razem z papierem i odstawiamy na kratkę do wystudzenia. W ten sposób pieczemy pozostałe trzy blaty. Po wystudzeniu blaty niczym deski się robią. Należy odwrócić je do góry nogami i delikatnie oderwać papier.

Kiedy blaty stygną, kończymy krem. Zimny budyń należy krótko zmiksować a następnie dodać kawałeczki tego bardzo miękkiego masła (100 g). Miksujemy razem.

Formę wyłożyć papierem do pieczenia (samo dno zawsze wykładam) i ułożyć pierwszy blat ciasta. Z kremu odłożyć ok. 4-5 łyżek  a resztę podzielić na 3 równe części. Na blat w formie rozsmarować jedną część kremu. Ułożyć na kremie kolejny blat ciasta i ponownie posmarować kremem. I tak do końca. Ostatni blat ciasta posmarować tym odłożonym kremem.
Ciasto odstawić do lodówki na kilka godzin ( u mnie zawsze nocuje w lodówce). Rano udekorować (lub nie) startą czekoladą, posiekanymi orzechami czy co kto lubi.



sobota, 7 grudnia 2019

Ambasador

To już taki historyczny wypiek, bo pierwszy raz jadłam to ciasto jakieś 25 lat temu. Pogapiłam się po internecie, żeby przypomnieć sobie ten wypiek i zrobiłam oczywiście swoją wersję. Taką dla dorosłych . Na fotkach może i nie wygląda, ale ciasto jest ponad rant formy. Na wierzchu miały być jeszcze brzoskwinie i dopiero galaretka. Niestety, ale nie miałam już jak ich ułożyć i wylałam samą galaretkę.




Składniki:

* Biszkopt kakaowy z 4 jajek. Mój wyrósł dość wysoki ale niezbyt równy. Miał być przecięty na dwa blaty, ale na szczęście nie zrobiłam tego, bo biszkopt po ułożeniu na nim ciężkich warstw kremowych, mocno się zniżył. Moje proporcje podaję niżej:

* 4 jajka w temperaturze pokojowej, rozdzielone na białka i żółtka
* pół szklanki mąki
* 2 łyżki kakao ale takie odmierzone z górką
* 1 mała łyżeczka proszku do wypieków
* 3/4 szklanki cukru drobnego do wypieków

Zrobiłam jak większość biszkoptów robię, że najpierw piana z białek z dodatkiem cukru, potem dodaję żółtka a na końcu mąkę z proszkiem i kakao. Delikatnie wymieszane i wylane na formę 24 x 36 cm. Piekłam pół godziny w 170 stopniach

Kremy:

Podstawa kremów: 

* 1 litr mleka (dałam 3,2% tłuszczu)
* 500 g masła - temperatura pokojowa
* 8 łyżek cukru
* 4 żółtka
* 2 opakowania budyniu waniliowego
* 4 łyżki mąki

Dodatki:

* biały krem: słoik odsączonych z zalewy brzoskwiń i dobrze osuszonych. Zalewę zostawiamy
Brzoskwinie należy pokroić na mniejsze kawałki

* ciemny krem:
* 3 łyżki kakao
* 100 g czekolady gorzkiej bądź deserowej drobno posiekanej
* słoik wiśni po nalewce (ja miałam słoik o pojemności pół litra, wiśnie same tak sobie w nim czekały na wykorzystanie)

* nasączenie : zalewa z brzoskwiń 
* wódka
* zwykłe herbatniki
* 2 galaretki brzoskwiniowe

Sposób przygotowania:

W szklance mleka rozmieszać budynie, mąkę i żółtka. Pozostałe mleko zagotować z cukrem. Na gotujące się mleko wlewać powoli mieszaninę , cały czas mieszając w rondlu. Zagotować i odstawić rondel. Wierzch budyniu nakryć folią i odstawić do zupełnego wystudzenia. Masło ubić na puch i ciągle ubijając dodawać po łyżce zimnego budyniu. Na koniec wlać wódki albo spirytusu (ja miałam jakieś resztki wódki, więc wlałam wódkę) Krótko już wymieszać a następnie podzielić krem na dwie równe części. Do jednej dodać kakao i dokładnie wymieszać a następnie dodać posiekaną czekoladę i wiśnie (ja dałam całe wiśnie ale można przekroić na mniejsze kawałki wtedy ciasto będzie się wygodniej kroić). Wymieszać. 
Biszkopt włożyc do formy i nasączyć zalewą z brzoskwiń wymieszaną z wódką lub spirytusem. Ja miałam ok. 1 szklanki tej zalewy.
Na biszkopt rozłożyć równą warstwą masę ciemną. Na masie poukładać herbatniki, które można zwilżyć tak jak ja, resztką nasączenia biszkoptowego. 
Do jasnego kremu dodać brzoskwinie i wymieszać. Wyłożyć krem równą warstwą na herbatnikach. Wyrównać .
Jeżeli ktoś ma wyższą formę to może na wierzchu poukładać brzoskwinie (z kolejnego słoika czy puszki) i zalac tężejącą galaretką, którą należy rozpuścić w 3 szklankach wody.
Ciasto wstawić do lodówki i tam przechowywać